Artykuł skopiowany z „Gazety Wyborczej”

Na ulicy Piecyka bez zmian: żyją jak w XIX wieku

Autor: Jakub Chełmiński. Data publikacji: 24 grudnia 2010 12:00

ulica-teofila-piecyka_1 (72 kB)

„Czego życzyłby pan sobie pod choinkę? - zapytał Stefan Wiechecki Teofila Piecyka. - Żeby na tej mojej ulicy światło założyć - odparł pan Teoś.” Rozmowa miała miejsce 50 lat temu. Latarni na ul. Piecyka ciągle nie ma, a sama ulica zdegradowana została do ścieżki. Bez wody, kanalizacji, centralnego ogrzewania - tak mieszkają ludzie 10 min jazdy samochodem od centrum Warszawy

„- Panie Teosiu, serdecznie gratuluję. Podobna jedna z ulic, tu na Targówku, została nazwana pańskim imieniem: ulica Teofila Piecyka. To wielki zaszczyt i wyróżnienie pańskich cnót jako starego warszawiaka” - tak Stefan Wiechecki rozpoczął swój felieton „Właściciel ulicy”, który ukazał się w 1968 roku w zbiorze „Śmiech śmiechem”. Tekst powstał jednak wcześniej, bo ulica Teofila Piecyka pojawiła się na mapie Warszawy w 1961 roku. Jej patron to postać fikcyjna, ale dobrze znana w dawnej Warszawie - Teofil Piecyk był głównym bohaterem warszawskich historyjek Wiecha.

Z wygodami na końcu podwórka

W felietonie pan Teoś nie podziela entuzjazmu na temat „swojej” ulicy i narzeka na fatalne warunki. Warszawską gwarą przyznaje, że w zamian wolałby „pokój z kuchnią z wygodami w nowym budownictwie”. Bo u niego „wygody owszem są, ale w drugim końcu podwórka”. Wiechecki nie ustępuje i pociesza swojego bohatera, że wkrótce warunki na Piecyka się poprawią: „- Przecież tyle buduje się nowych domów sposobem przyśpieszonym, z gotowych elementów, zwłaszcza tu, na prawym brzegu Wisły” - mówi.

ulica-teofila-piecyka_2 (77 kB)

Kto miał rację? 50 lat później ulica Piecyka ciągle odchodzi od ulicy Radzymińskiej i ciągnie się wzdłuż Kanału Bródnowskiego na Targówku. Szeroka, nieco wyrównana, choć wciąż bez asfaltu, biegnie do pierwszych zabudowań, gdzie jeszcze kilka lat temu mieściła się straż miejska i prywatna szkoła wyższa. Dalej zamienia się w ścieżkę - na tyle wąską, że nie wjedzie tu straż pożarna, pogotowie ani żaden inny samochód. Na końcu ścieżki mieszkają ludzie.

Panią Annę spotykamy przed domem z miotłą. Codziennie zamiata śnieg z kawałka glinianej ścieżki. Przeprowadziła się tu, do domu rodzinnego męża, ponad 50 lat temu. Rodzina mieszkała w tym miejscu przynajmniej od stu lat. - A po co pan tak pyta o tego Piecyka? Chcecie dać mu inną ulicę, bo tu to wstyd? - pyta.

Latarnia na koszt własny

To miejsce przyłączono do Warszawy w 1951 roku. O stołecznych wygodach nie ma jednak mowy. Oprócz asfaltu brak też bieżącej wody, kanalizacji, centralnego ogrzewania, o telefonie nie wspominając. - Najgorzej jest zimą. Węgiel muszę przynieść z komórki, jak sobie nie napalę, to mam zimno. Wodę nosimy w wiadrze ze studni. Jak śnieg posypie, to do sklepu wyjść nie mogę - mówi pani Anna, ale nie narzeka, bo nie jest w najgorszej sytuacji. Udało jej się wyremontować dom. - Studnie mam na podwórku, bo mąż kiedyś wykopał. Sąsiedzi nie mają, noszą wodę od nas - mówi.

W felietonie Stefan Wiechecki pyta swojego bohatera, co ten chciałby dostać pod choinkę. Pan Teoś odpowiada, że oświetlenie na swojej ulicy. „Często gięsto wieczoramy tamtędy przechodzę i nieładnie by było, jakby na ulicy Teofila Piecyka Teofilowi Piecykowi zdjęli jesionkie albo kazali z kamaszy wysiadać”.

To życzenie akurat dałoby się spełnić, bo na Piecyka jest prąd - przed laty mieszkańcy pociągnęli na własny koszt. Niedawno poprosili w urzędzie o powieszenie na słupie energetycznym choć jednej lampy. - Powiedzieli, że zamontują, jak zapłacimy - opowiadają.

Na luksusy nie ma pieniędzy, bo choć ratusz zapewnia, że zmniejsza różnice w rozwoju dzielnic obu brzegów Wisły, to Targówek ma w tym roku jeden z najniższych budżetów inwestycyjnych w przeliczeniu na mieszkańca. Tymczasem trzy kilometry dalej władze miasta chcą budować za 700 mln zł spalarnię śmieci, cztery kilometry od ul. Piecyka stoi już niemal gotowy Stadion Narodowy za ponad miliard złotych. Do centrum stolicy kraju, który w czerwcu obejmie prezydencję w Unii Europejskiej, jest stąd siedem i pół kilometra. To 10 min samochodem. O ile da się przejechać.


Info od Jarosław Fliski:

źródło: wyborcza.pl - Warszawa. Ostatni potwierdzony dostęp: 24.04.2024.